piątek, 20 czerwca 2014

Od Sarah cd. Lolita

Krick znów wysłał mnie i Florence'a na zwiady. Wilki z watahy Kricka już się wycofały, więc teraz to był już tylko rutynowy patrol. Sunęłam z brzuchem przy ziemi, a obok mnie Florence. Nagle nad moją głową przeleciał pocisk z wiatrówki. Byliśmy tuż przy wodospadzie, gdzie chyba już była akcja z ludźmi.
- Strzelają! - odwróciłam się z stronę Florece'a, ale.... Leżał kilka metrów dalej w kałuży krwi. Pocisk go trafił. Wpadłam w furię, napędzaną smutkiem i dodatkowo poczuciem straty... Stanęłam na dwóch łapach i rzuciłam się na człowieka, wytrącając mu wiatrówkę. Wyjął nóż, ale zanim zdążył mi coś zrobić, nadepnęłam z całej siły na jego twarz, wyciągając pazury, aby zbiła się jak najgłębiej, a potem przedziurawiłam mu tętnicę, aby się wykrwawił. Zostawiłam go i podbiegłam do Florece'a. Jego klatka miarowo opadała, więc oddychał. Podeszłam do niego.
- Florence? Powiedz coś!- potrząsnęłam nim- Florence! Nie zostawiaj mnie! Kocham Cię!- krzyknęłam rozpaczliwie. Zaczął się trząść, jakby wstrząsał nim płacz, ale on... On się śmiał. Śmiał się, z miną szatana.
- Myślisz, że ja Cię kiedyś kochałem? Jesteś taka głupia? Moja wataha wkrótce was zniszczy! Nie uratujecie się! - wrzasnął do mnie.
- Florence, ale... Co ty mówisz! Przecież... Urodziłam Ci dzieci! Proszę...- zaszlochałam, a on uderzył mnie w pysk.
- Jesteście martwi!- w tym momencie rzucił się na mnie i wgryzł się w moją szyję. Nie miałam czasu na reakcję... Zacisnął szczęki mocniej i upadł na ziemię. Teraz już był martwy...z jego pleców sterczał sztylet. Za nim stała Lolita. Padłam na ziemię. Z mojej rany powoli ciekła krew. Lolita podbiegła do mnie.
- Sarah! Bogowie, co on zrobił!?- popatrzyła na Florence'a. Zaczęłam się krztusić.
- Lolito... Jego wataha... Oni Was zabiją... Ale obiecaj...- zaczęłam pluć krwią. Mój umysł powoli oddawał się w ręce śmierci.
- Co?! Co mam Ci obiecać!?- potrząsnęłam mną Lolita.
- Zaopiekuj się... Chłopcami... Nie mów im... Nic o... nim.- zamknęłam oczy. Widziałam światło i powoli oddalałam się w jego stronę.
- Nie idź w stronę światła!- krzyknęła Lolita, a potem już nic nie słyszałam, już oddałam się śmierci. Niech bogowie mają w opiece moich synów...


(Lolito? XD poszłam w stronę światła)
I przy tym opowiadaniu dowiadujemy się, że Sarah i Florence odchodzą z watahy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz