Tej nocy znów śniły jej się koszmary, podobne do tych, które dręczyły ją
od jakiegoś czasu. Wysokie, czarne, delikatnie rozmazane sylwetki
otaczające ją, spowite ciężką, wypełniającą wszystko mgłą i dziwne
szepty. W jej sercu zrodziło się przerażająco silne pragnienie krzyku.
Miała wrażenie, że to uczucie zaraz rozsadzi ją od wewnątrz, lecz pomimo
desperackich prób, nie mogła wydobyć z siebie żadnego, nawet najcichszego
dźwięku. Tajemnicze kształty się zbliżyły. Poczuła przeszywający ból.
Ujrzała plamy krwi dookoła. Jej krwi.
Hatsumi obudziła się cała oblana
zimnym potem. Usiadła na skale, nerwowo rozejrzała się po jaskini.
Na
szczęście, to tylko kolejny zły sen.
Był środek nocy, w jamie
panowałby całkowity mrok, gdyby nie blade światło księżyca, wpadające
przez cieśninę w skale. Wilczyca podkuliła ogon i położyła twarz na łapach. Starała
się oddychać powoli, by uspokoić kołatające w piersi serce.
Te
koszmary ją wykańczały, znoszenie ich było ponad jej siły. Zastanawiała
się, kiedy przestaną jej się śnić, czy w ogóle będzie mogła znów spokojnie
spać.
Powolnym krokiem zbliżyła się do progu jaskini i swym lodowatym
wzrokiem zmierzyła zimowy krajobraz. Śnieg padał nieustannie już
od kilku godzin.
Wspomnienia z dzieciństwa wciąż ją
prześladowały. Gdy tylko zamykała oczy, widziała obrazy z tamtych dni,
słyszała przytłumione, rozpaczliwe krzyki, a czasem nawet wydawało jej
się, że czuje na skórze ból. Pragnęła choć na chwilę o tym
zapomnieć, choć na nędzną, krótką chwilę od tego uciec. Ale to nie
odchodziło. To odcisnęło na niej swe bolesne piętno, które zostanie z nią prawdopodobnie
do końca życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz